sobota, 5 marca 2016

Moja choroba - prawdziwa historia

 /bluzka-Hollister/

    Hej robaczki! Ostatnimi czasy w me progi zawitał nie kto inny, a sama panna choroba. Jak myślicie, zdążyłam się z nią polubić? Hmm, czasu na pewno miałyśmy wystarczająco, by to zrobić. Jednakże nie zaiskrzyło między nami. Ciekawe dlaczego... Możecie myśleć, dlaczego wam się tutaj zwierzam z takich spraw. Może dlatego, że ostra grypa (i jeden mądry filmik na YouTube) otworzyła mi oczy na pewne sprawy. Jedną z nich jest przede wszystkim to, jak łatwo z osoby zdrowej jak ryba stajemy się bezwładnym warzywkiem, które swą wegetację ma ochotę zakończyć jednym, krótkim strzałem w głowę. Druga zaś to to, że jeśli już do owego strzału dojdzie...-Nie no dobra żartuję. Ta druga jest bardziej skomplikowana, zobaczycie w praniu co mam na myśli.
   Często zdarza wam się wyjść bez szalika i czapki, gdy termometr wskazuje nam temperatury ujemne na zewnątrz i przestrzega nas cienkim słupkiem rtęci przed mrozem? Może machnęliście kiedyś ręką na cieplejsze obuwie, gdy zawitał pierwszy śnieg i wyruszyliście na podbicie świata w trampkach i odsłoniętych kostkach prosto przez bieluśką warstwę tego cudu zimy? A może, no przyznajcie się, wyskoczyliście tylko na pięć minut-wyrzucić śmieci i do sklepu-w bluzie, gdy za oknem rozpętała się Trzecia Wojna Światowa w powietrzu? Na pewno. Co spotyka nas potem jest tylko kwestią kilku dni złudnego szczęścia. Katar, kaszel, gorączka do nieba i dreszcze jak sami wiecie co w galarecie. A to tylko jedne z nielicznych objawów tego, że piekło na ziemi nadeszło.

Do tej konkluzji doszłam egzystując nieruchomo na łóżku coś około tygodnia z hakiem wstecz. Jak to łatwo podupaść na zdrowiu czyt. tym co najważniejsze w tym naszym życiu na własne zakichane życzenie. Jak możemy na nasze "proszę" dostać takiego kopa w cztery litery, że żegnamy się z każdą nadchodzącą minutą o lepsze jutro, jeśli dotrwamy go w katuszach. I pozwolę sobie tutaj zaznaczyć, że to, co wygląda dla nas karykaturalnie wtedy, kiedy to opisuję to tak naprawdę wydaje nam się realne w tej właśnie chwili. Zaczyna się od głupiego, błahego przeziębienia. Kto by się przejął, jedna tabletka, ferwex raz, dwa i po sprawie. Zwarty i gotowy do pracy. No i fajnie. Za pierwszym czy drugim razem może i tak będzie ale wszytko ma swoją kontynuację i odbija się na nas w przyszłości. Niedoleczona choroba może skutkować takimi powikłaniami, że nie wiem na czym świat stoi. Myślcie sobie, że wam matkuję czy coś. Nie to nie tak, próbuję wam tylko przekazać jedno, wyraźne zdanie:



Dbajcie o to, co macie najcenniejsze-zdrowie. 

    Z wszystkiego możemy sobie żartować i do wszystkiego stosować hasło: YOLO. Jak yolo, to yolo. You live only once. Więc idąc za nim, zacznijmy wszyscy dbać bardziej o siebie. Stres, używki i praca 24/7, brak snu lub jego minimalna dawka. Kawa. Możemy pociągnąć na najwyższych obrotach chwilę czy dwie ale nawet najlepszy silnik się kiedyś przegrzewa. Ja na dziś podziękuję wszystkiemu co chce wykonać uszczerbek na moim zdrowiu. Kolejna impreza, a potem od razu na zajęcia i do pracy? Może jednak lepiej odpuścić sobie czasami to i owo i znaleźć czas, by móc wziąć głębszy oddech i nie zajechać tego skarbu jak krasego byka. Albo i nie. Sami podejmijcie tę decyzję. Całuję,




czwartek, 25 lutego 2016

Tego boją się blogerzy!



   Hej wszystkim! Od ostatniego przywitania minęło już... Ach, wstyd się przyznać. Jednakże przyznam wam się skrycie, że jakoś szczególnie tej ogromnej przerwy nie żałuję. Było ciężko, kiedy mnie tu nie było jeśli spytacie ale przywykłam już do tego i zakodowałam sobie w głowie, że po prostu w życiu tak jest raz lepiej, raz gorzej. Mimo, iż dalej nie jest lepiej postanowiłam wrócić na stare śmieci i czerpać przyjemność z tego, co oferuje mi posiadanie mojej własnej witryny w internecie. Jak mi z tym, że właśnie wyklepuje tu kilka do kilkuset (cóż, czasem to i kilku tysięcy) słów? Szczerze, dziwacznie. Jakoś tak jakby obco, dziko. A mimo wszytko dalej ekscytująco w pewnym sensie.

fot. A.Gaweł

niedziela, 7 lutego 2016

Zmiany

Dlaczego tutaj nic się nie pojawia? Sprawy trochę się pokomplikowały. Zmiany to rzecz naturalna, początek czegoś nowego. Czy dobrego? To się okaże. Teraz jestem tutaj i sama pracuję na sukces. Myślę, że warto żebyście wiedzieli.