Hej wszystkim! 12 maja, godzina 18:27, wtorek. Mój tydzień ledwo się zaczął, za mną dopiero dwa dni szkoły. Życie płynie, na pierwszy, drugi, a nawet dziesiąty rzut oka wszytko idzie sprawnie, płynnie i spokojnie. Dostałam nowy gadżet od taty, zaliczyłam angielski, na który nauka była koszmarem, pływanie idzie mi coraz lepiej i będę zdawać je w przyszłym tygodniu. Wszyscy są zdrowi, mili i szczęśliwi. Ja też jestem. Mimo to jest w tym mały haczyk. Jakkolwiek sielankowo nie jest, ja w tym wszystkim się lekko pogubiłam. Mam wielki mętlik w głowie i czuję, że przeciążenie już blisko. Ale nie to mnie szczerze dziwi. Zagwozdką jest to, że nie mam większych powodów do poczucia w czymś zakleszczonej, a jednak tak jest.
Od jakiegoś czasu w moim życiu naprawdę zaczyna się układać i czuję, że idę w dobrym kierunku, jednak pomimo tego ostatnio chodzę jakaś struta i wściekam na czym świat stoi. Serio, powodów do tego jest tak mało i są tak minimalne, że to niemożliwe, by aż w tak dużej mierze wpłynęły na moje samopoczucie. I stąd tytuł-potrącona przez autobus, tak to ja Emilia, tak właśnie się czuję.
Przygoda z blogowaniem jest super, kocham to robić. Siąść przy laptopie, odpalić blogger i zapomnieć o całym bożym świecie. Ale kurcze, jest to okropnie trudne zważając na to, że nie mogę skupić myśli. Czuję się rozstrojona i rozkojarzona i szukam ciągle dziury w całym. Mój stan teraz to tak trochę, jakby wstrzymać powietrze w płucach przez za długi moment. Sądzę, że nasz blog (mój i Oli) jest dobry, jednak obie tracimy motywacje. Wiecie jak to jest, kiedy oddajecie się czemuś w stu procentach, inwestujecie w to, nie śpicie po nocach i głowicie się na lekcji matematyki nie koniecznie nad zadaniem o pierwiastkach i centymetrach sześciennych, a to co robicie dalej nie jest dopięte na ostatni guzik i nie wychodzi tak jakbyście chcieli? Kiedy spoglądacie pięćset tysięcy razy na sekundę na waszą roślinkę, by obserwować czy nie urosła przypadkiem o jedną tysięczną milimetra? Gdy widzicie to nawet z zamkniętymi oczyma? Kiedy to wszytko nie zostaje doceniane?
Nigdy nie mówiłam, że jestem, byłam lub będę perfekcyjna. Pff, nawet do tego nie dążę. Perfekcja jest nudna niczym powtórka niedzielnego teleturnieju, banalna niczym 2+2 i oczywista jak to, że uroda nie gwarantuje bogatego wnętrza. Zauważam, że rzeczy do których usilnie dążymy, ideały i perfekcje nie dają pełnego ukojenia naszych potrzeb, mogą je jedynie chwilowo przyćmić.
Absolutna perfekcja jest dla mnie niedoskonałością. A absolutność jest także nicością. Mając absolutnie wszytko, możemy nie możemy posiąść absolutnie niczego.
Tak więc ja, spełniona w moich zachciankach czuję, że czegoś mi dalej brak. To chyba spokój ducha został mi odebrany jakieś osiem miesięcy temu. Możecie się autentycznie śmiać ale przez ten cały czas bycia poza granicą nie mam dnia wytchnienia w ciągłym stresie spowodowanym językiem, brakiem bliskich mi osób i samą sobą. Mimo, że mam weekendy i święta, po szkole mało co robię, bo prócz bloga to jem, śpię i siedzę na komputerze-to i tak czuję rutynowy stres i zmęczenie. Jednak nikt nie powiedział, że będzie łatwo, nawet nie chciałam tego słyszeć. Wyzwania są po to, by im podołać, a ja mam zamiar moje życie złapać za rogi i poprowadzić właściwym torem.
Czuję, że wakacje tego roku będą wielką odskocznią i dadzą mi fun oraz odpoczynek. Wiem, że poukładam sobie wszystko i trafię na właściwą ścieżkę życia. Czemu jestem taka pewna? Bo zwyczajnie to ode mnie to zależy. Zaakceptuję się, podam sobie rękę i zaufam. Moje życie, moje zasady, mój czas. Będzie dobrze, nawet jeśli potrąci mnie jeszcze dziesięć autobusów i wypadnę z samolotu. Uśmiecham się, kocham, idę do przodu i dam radę. Zawsze daję.
Nie zapominajcie o akcji Jessmilia
ig: jessmilia_
fp: Jessmilia
ask: jessmilia
snapchat: jessmilia99
podoba mi sie to, jak opisalas patrzenie na roslinke co 10 minut i sprawdzanie, czy chociaz troche urosla. Mam tak w wielu sprawach, nie tylko jesli chodzi o bloga. Uwazam, ze perfekcjonizm w moim przypadku jest wada i nie potrafie skupic sie na czyms innym, jesli czegos nie dopne na ostatni guzik. Jest to zgubne i bardzo dobrze to ujelas, staram sie odpuszczac i byc moze odnalezc siebie bo w natloku wszystkich obowiazkow i pewnej rutyny zatracilam przyjemnosc z tych prostych rzeczy, byle do wakacji, moze bedzie lepiej.
OdpowiedzUsuńhttp://kamoop.blogspot.com <-klik
Jaka śliczna Emi *.* Czy ja już ci pisałam, że uwielbiam czytać twoje posty? Jeśli nie, to piszę to teraz haha :D
OdpowiedzUsuńNa pewno niedługo wszystko się ułoży, każdy ma chyba taki czas, że niby wszystko wydaje się dobrze, a jednak coś jest nie tak.
amelia-bloog.blogspot.com
Podziwiam Cię za taki upór w dążeniu do wyznaczonych sobie celów. Ja niestety nie potrafię motywować siebie przez dłuższy czas. Buziaki!
OdpowiedzUsuńSuper fotki!
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko ujęłaś i bardzo cię podziwiam :*
Każdy czasami ma taki okres w życiu, gdy czuje się "potrącony przez samochód"! Doskonale cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię za to, że się nie poddajesz ;)
Na Jessmilii jestem oczywiście na bieżąco!
Mój blog ~ klik!
Musi być Ci na prawdę ciężko mieszkać z daleka od Polski.
OdpowiedzUsuńAle rozchmurz się :-)
Bardzo dobrze Cię rozumiem. Jakbym widziała siebie.. Post naprawdę genialny , życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńMój blog---KLIK
Super post
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE
ideal-grande.blogspot.com
"Absolutna perfekcja jest dla mnie niedoskonałością." dobrze powiedziane.
OdpowiedzUsuńLIVER MORIUM- klik!
Mądrze napisałaś ,, Absolutna perfekcja jest dla mnie niedoskonałością":)
OdpowiedzUsuńnataa-liiaa.blogspot.com
Dobrze piszesz
OdpowiedzUsuńBardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń